poniedziałek, 14 stycznia 2013

Post na (grzanym) winie

Pierwsze RMB za prawie dwa miesiące "cieżkiej" harówki na koncie! Zatem bladym świtem pocisnęłyśmy na zachód w poszukiwaniu przygód. (300 km pociągiem w 1.5h, czy ktoś z PKP to czyta?!). Ślepy los wskazał na Nanjing vel Nankin - dawną stolicę Chin, być może nawet starożytnych (według nieopublikowanego jeszcze źródła "Zagadki i rebusy starożytnych Chin" autorstwa Pauliny Saletnik). Patronem naszej wycieczki przypadkiem okazał się niejaki Dr Sun, o którym nie można było przeczytać za wiele, więc pewnie był po prostu zasłużonym komunistą. Na jego cześć w wielkim parku narodowym powstało przeogromne mauzoleum, do którego prowadziło prawie 400 schodów. Przeszłyśmy 50 i okazało się, że jest poniedziałek i wszystko jest zamknięte ;) 

 naczelny fotograf u bram mauzoleum

 
owy dr Sun 

wyskok do pagody :)

Spacerując, natknęłyśmy się na cudo - dziwo - kilkumetrowego, kamiennego żółwia, którego sens istnienia nawet chińskim znawcom tematu nie jest wiadomy.






Zaoszczędzone siły wykorzystałyśmy na wędrówki całkowicie opustoszałymi szlakami. Brzmi to nieciekawie, ale więcej drzew niż ludzi to była dla nas miła odmiana. Z innych ciekawych atrakcji polecamy świątynię Konfucjusza z rytualnym uderzeniem głową w gong (opcja dostępna za 2 RMB).

dwa smoki na cześć kończącego się roku smoka

przed świątynią - znajdź Anię i Maję!

głową w gong!



 
grajka i jej repertuar

Po dawce wrażeń historycznych i spacerze po urokliwym parku z jeziorami odwiedziłyśmy lokalne Las Vegas (w myśl zasady 'im bardziej się świeci tym lepiej'). Poza tym nie ma to jak chillout w ciepłym pokoju hotelowym (w przeciwieństwie do naszego mieszkania, którego klimą jednak nie ogrzejesz), z Tsing Tao w ręku (jedyne 3 RMB) i chińskim 'Mam Talent' w tle. Nadmiar chilloutu uderzył niektórym (Ani) do głowy. W tym przypadku skończylo się tylko na nieszkodliwym przypale - wciąż nie wiemy w jaki sposób, w środku nocy i przez sen Ania wykreciła numer na recepcję, budząc przy tym wszystkich dookoła z wyjątkiem siebie. Podobnych wypadków nie brakowało, ale ze względów pijarowych nie będziemy o nich wspominać ;)

Ania i Paula - ich prawdziwa relacja ;)

park, jeziorko, spacer 

lokalne Las Vegas

 
zaskoczeniom nie ma końca

Jako że wycieczek nigdy za wiele, a właściwie ciągle za mało, wkrótce uderzamy na Honk Kong! A z Nowym Rokiem obiecujemy wzrost tempa publikowania postów na blogu.

Trzymta sie!
PAM

P.S. Melanii naszej kudłatej z okazji urodzin życzymy szczęścia w kartach i miłości! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz