wtorek, 30 kwietnia 2013

zielone Hangzhou

Specjalnie na przyjazd naszych pierwszych gości załatwiłyśmy sobie 3 dni wolnego do wykorzystania na wypad za miasto. Na celowniku ustawiłyśmy Hangzhou - "małą" mieścinkę oddaloną o 300 km od Szanghaju (1h drogi pociągiem). Główną atrakcją tego miejsca jest jezioro - West Lake, otoczone dużym parkiem i pagórkami, więc jest to idealne miejsce na kilkudniowy chill out. Miałyśmy w planach bardziej leniwy odpoczynek, ale wyszło jak zawsze, czyli bardzo aktywnie.

W ramach ciekawostki Jezioro Zachodnie widnieje na banknocie o nominale 1RMB. Tym bardziej ochoczo pojechałyśmy sprawdzić, czy to miejsce jest rzeczywiście aż tak warte uwagi, że jego fotka trafiła na banknot.


jezioro w wersji papierowej

Zaraz po przyjeździe odszukałyśmy nasz hostel, rzuciłyśmy plecaki i ruszyłyśmy w poszukiwaniu wielkiej wody. Woda była rzeczywiście wielka, a jej otoczenie bardzo urokliwe. Dlatego też żeby się nimi  ponapawać, wskoczyłyśmy w rozkołysaną łajbę z prywatnym driverem.:) Pan okazał się nad wyraz ogarnięty - od razu wyczaił, że nie umiemy otwierać piwa zapalniczką (ani kantem łódki, ani metalowym breloczkiem, ani niczym innym poza normalnym otwieraczem) i przejął inicjatywę. Dodatkowo próbował nam urozmaicić rejs po jeziorze rozbujając naszą wesołą łajbę. Co poniektórzy początkowo mieli śmierć w oczach (pozdro dla Konia:)) i może ta adrenalina sprawiła, że 40 minut zleciało migiem.

z widokiem na pagodę
taką łódką się przepłynęłyśmy (ale ta nie jest nasza)
ta też nie jest nasza;)
bystry driver i turystki
chill out na łąjbie

Trębacz, którego każdego dnia można było zastać na tej samej ławce.
Specjalnie dla Pauli odtrąbił balladę z Titanica;)

Popołudniu poszłyśmy igrać ze śmiercią za 3RMB za godzinę - wypożyczyłyśmy rowery. (Więcej na temat walki o życie na drogach publicznych w Chinach przeczytacie w poście 5 zaskoczeń po 5 miesiącach, punkt 4).  Niestety przy samym brzegu jeziora nie ma ścieżek rowerowych, ale reakcja lokalsów na 5 białych, rozentuzjazmowanych niewiast pędzących na dwóch kółkach przez miasto - bezcenna.

3,2,1 goooo!

Drugi dzień rozpoczęłyśmy od wizyty na plantacji herbaty - Dragon Well. Miejsce to oddalone jest o 40 minut jazdy autobusem od centrum Hangzhou (przyjemność za 1 juana). Na miejscu przypadkowo natrafiłyśmy na bardzo miłą miejscówkę, w której mogłyśmy napić się herbaty prosto z krzaczka.
Na podwórku u Państwa ze zdjęcia poniżej delektowałyśmy się i herbatą i widokiem na jej rozległe plantacje.

Czajniz czaj
na zdrowie!
przedsiębiorcza babcia
z wizytą u Państwa, którzy uraczyli nas herbatą

Świeża zielona herbata dodała nam powera i pognałyśmy przed siebie pokonując kilka wzniesień i po dwóch godzinach okazało się, że jesteśmy w sąsiedniej wiosce. Brak ruchomych schodów zapewnił puste szlaki, dzięki temu w spokoju mogłyśmy cieszyć oko pięknymi widokami, które dodatkowo były potęgowane intensywnymi zapachami herbaty.

tam pognamy
herba, herba wszędzie herba!


wycieczka w pełnym składzie
skok w herbę
praca wre, woda na herbatę stygnie
powodzenia w rozszyfrowywaniu chińskich map
lokalsi na pomoc
...i zawija ją w te sreberka

Jednogłośnie stwierdzamy, że wrócimy do Hangzhou niebawem napić się herby i pobujać na łódce. Gdyby ktoś też się wybierał, tanią i godną polecenia miejscówą jest hostel Wushanyi zlokalizowany w samym centrum Starego Miasta.

Dziękujemy Poterowi i Koniowi za odwiedziny, był spledor i czad!
Ale proces musi trwać, powodzenia w walce z moronami!


A w Szanghaju wiosno-lato; jutro razem z Chińczykami obchodzimy wielkie komunistyczne święto pracy i udajemy się na muzyczny Strawberry Festival. W głowach rodzi się coraz więcej planów na kolejne podróże, ale póki co nadal pozostajemy w naszym belferskim świecie.

Udanej majówki!:)
PAM

niedziela, 28 kwietnia 2013

Smacznego!

Sezon na odwiedziny uważamy za oficjalnie rozpoczęty! Ostatnie 3 tygodnie upłynęły pod znakiem wizyty 2 szanownych koleżanek - Potera i Konia. Jako że dziś rano opuściły granicę Chin, oto zasiadłyśmy do pisania nowego posta. W dzisiejszym odcinku parę słów i dużo foteczek o tym, co w Chinach pokochałyśmy, czyli o kuchni. Wiadomo, że jest to temat rzeka i również my nie jesteśmy ekspertami w tej dziedzinie, ale każdego dnia eksperymentujemy i poznajemy nowe smaki.

Na początek zestaw śniadaniowy. W drodze do metra zgarniamy jeszcze ciepłego naleśnika prosto z blachy. W środku jajko, zieleninka, słony chiński wafel, smarowidło z czerwonej fasoli i opcjonalnie chilli (wersja dla Mai). + 10 do porannej energii, - 3,5 RMB z portfela. *

"Babcia" z naleśnikami - proces twórczy
Mija kilka godzin i ulice zapełniają się mobilnymi restauracjami. Jako że nie jest to do końca legalny biznes, często widzi się uciekających przed policją "restauratorów", a za nimi pechowych klientów, którzy swoje zamówienie muszą łapać w biegu. Większość potraw jest przygotowywana w woku w kilka minut. Jest to jedna z naszych ulubionych opcji obiadowych, nie dość że smaczna, to jeszcze bardzo tania. Przykładowo pełna miska ryżu lub makaronu z warzywami kosztuje jedyne 6 RMB. Jakby co, to polecamy jeszcze gotowane brokuły za 10 RMB.


Gotowanie na ulicy na nielegalu
Gotowanie na ulicy na legalu

Gdy zapada zmrok, kierujemy nasze żołądki w stronę Wielkiego Grilla. Na patyku ląduje wszystko! Od ryb, przez tofu, owoce morza, mięsiwa wszelkiego rodzaju (i świeżości), aż po nasze ulubione warzywa. Najlepsze z wszystkiego są kalafiory, grzybki, bakłażan, fasolka, a na zagrychę podpiekane bułeczki. Pychotka!

Alternatywą dla szaszłyków jest swojski pieróg. Dostępny w wersji wegetariańskej z bliżej niezidentyfikowaną zieleniną lub w wersji z mięsem. Cała tacka pierogów (ok.15 sztuk) to wydatek rzędu 5 RMB.

Uliczne grillowanie
1 RMB za patyka

Pierogowa babcia






Popularnym frykasem są dumplingi, czyli po naszemu klusko-pierogi. Najczęściej są one z mięsem (jak większość chińskich frykasów), robione w koszyczku na parze lub podsmażane. Kosztują zwykle parę juanów i zapychają na długo.

Dumplingi w wersji podsmażanej
Wytwórnia dumplingów na Starym Mieście
  
Co na lunch jadamy my?

Ma la tang czyli bulion z wkładką - tradycyjnie nieziemsko ostry;
z karty wybierasz składniki, które pałeczkami musisz wyłowić ze swojej michy.
Cena ok.10 RMB
Maja wciąga Ma la tang - mimo że zup nie lubi

Kolejne zupo-podobne danie, czyli hot pot. Jak sama nazwa wskazuje, do gotującej się wody wrzucasz co popadnie i czekasz aż zmięknie i będzie gotowe do przerzucenia na talerz. Dodatkową atrakcją są niebanalne sosy, typu masło orzechowe, sos rybny i tym podobne. W temat hot pota wtajemniczyli nas nasi chińscy koledzy z firmowego treningu.

Grupowo na Hot pocie
"co by tu wrzucić... ?"

Trochę z innej beczki - czyli nudle albo ryż z przeróżnymi dodatkami. Najłatwiej dogaduje nam się w muzułmańskich knajpkach gdzie w 99% przypadków menu jest w postaci rysunkowej. A do tego raczą nas rosołkiem na powitanie gratis :)

Makaron z pół surowym ziemniakiem (smakuje zdecydowanie lepiej niż brzmi!)
10 RMB
Makaron z wołowiną i warzywami
ok. 12 RMB



Ze względu na panującą w Szanghaju ptasią grypę, musiałyśmy się na jakiś czas pożegnać z naszą kulinarną miłością od pierwszego zasmakowania - Gong bao (kurczak z górą orzeszków).


Gong bao we miss you :(
ok. 10 RMB

Danie proste i bezpieczne - ryż z jajecznicą i pomidorem ;) Brzmi dziwnie ale smakuje wybornie.

Fàn + Jīdàn + Xīhóngshì
ok. 11 RMB

Jako że parę miesięcy tu siedzimy, to i mamy kilka ulubionych miejscówek, w których się od czasu do czasu delektujemy. Absolutnym hitem jest How Way Restaurant na 12. piętrze przy East Nanjing Road, czyli w samym centrum miasta. Ceny są umiarkowane, a jedzenie znakomite.

Najedzona Paula = szczęśliwa Paula
Kapusta bok choy z grzybami
Bułki z dziurką + pikantne mięsno - warzywne nadzienie
ryba idealnie trafiająca w nasze kubki smakowe
love love love


A na deser zdrowe, świeże, kolorowe owoce krajowe!


Dostępne oczywiście również w wersji na patyku

Rzeczy których nie jemy, ale Chińczycy za nas nadrabiają.


Parówki na patyku
Bambus m.in. na sok
Mięsny na ulicy
Na pożegnanie - znalezione podczas spaceru po hutongach

Wszystko pięknie, ale czasem zjadłoby się zwykły chleb z serem żółtym, grahamkę z serkiem wiejskim, albo pieroga ruskiego. Na to jeszcze trochę poczekamy!


Wy poczekacie pewnie trochę krócej na nowego posta :)


Smacznego!

PAM

* zaokrąglony przelicznik na nasze oczy to 1RMB = 0,5 zł