Guilin był jednym z ostatnich punktów na naszej podróżniczej mapie Chin. Jako że bardziej niż wielkomiejski szum pociąga nas zew natury, opuściłyśmy niezbyt atrakcyjne dla nas miasto, żeby odkryć Yangshuo. Okolice Yangshuo znane są z niezwykłych skalnych form, tzw. ostańców.
Najpierw podziwiałyśmy je z perspektywy rowerów. Przyjemnie było się zagubić, wpaść w bagno, zaplątać sie w chaszcze, by w końcu odnaleźć się w sadzie mandarynkowym. A jeśli po drodze napatoczy się pomelo - czemu jeszcze jego nie zjeść...?
Bardziej komfortowo oglądało się krajobrazy z perspektywy bambusowej łódki, którą popłynęłyśmy rzeką Li od Xingping do Yumy.
Poza skalnymi atrakcjami okolice Guilin znane są z malowniczych ryżowych tarasów w Longji. Pierwszy i ostatni raz w Chinach, ze względu na brak innej opcji, udałyśmy się tam ze zorganizowaną wycieczką. Nie było tak źle ;) Żadna z nas do końca nie wiedziała, jak rośnie ryż, a że widoki były niecodzienne, to całkiem nam się podobało.
Wioska Ping'an, koło Longji znana jest z tego, że jej mieszkanki według tradycji nie ścinają włosów po 18. roku życia. Co więcej, żeby uniknąć siwizny, myją włosy w wodzie po ugotowanym ryżu. Jako że włosy swoją długością mogą sięgać nawet 2m, kobiety zaplatają je w charakterystyczny sposób wokół głowy.
Z Guilin przetransportowałyśmy się do Guangzhou, gdzie dzięki gościnności Eli i Przemka w domowych warunkach przygotowujemy sie do dalszej części podróży. Nie wiemy jak i kiedy to się stało, ale dziś mija nasz ostatni dzień w Chinach. Na pewno nieraz zatęsknimy, bo spędziłyśmy tu niezapomniane 10 miesięcy. Teraz przed nami Indonezja z jej egzotyką i nieprzewidywalnością (nie da się przewidzieć gdzie i czy w ogóle będzie internet).
Jutro lądujemy na Bali! Oh yeah!
PAM
Najpierw podziwiałyśmy je z perspektywy rowerów. Przyjemnie było się zagubić, wpaść w bagno, zaplątać sie w chaszcze, by w końcu odnaleźć się w sadzie mandarynkowym. A jeśli po drodze napatoczy się pomelo - czemu jeszcze jego nie zjeść...?
Bardziej komfortowo oglądało się krajobrazy z perspektywy bambusowej łódki, którą popłynęłyśmy rzeką Li od Xingping do Yumy.
Rybak i jego kormorany |
niespodziewane orzeźwienie |
Poza skalnymi atrakcjami okolice Guilin znane są z malowniczych ryżowych tarasów w Longji. Pierwszy i ostatni raz w Chinach, ze względu na brak innej opcji, udałyśmy się tam ze zorganizowaną wycieczką. Nie było tak źle ;) Żadna z nas do końca nie wiedziała, jak rośnie ryż, a że widoki były niecodzienne, to całkiem nam się podobało.
zagubione w polach ryżowych |
Wioska Ping'an, koło Longji znana jest z tego, że jej mieszkanki według tradycji nie ścinają włosów po 18. roku życia. Co więcej, żeby uniknąć siwizny, myją włosy w wodzie po ugotowanym ryżu. Jako że włosy swoją długością mogą sięgać nawet 2m, kobiety zaplatają je w charakterystyczny sposób wokół głowy.
Z Guilin przetransportowałyśmy się do Guangzhou, gdzie dzięki gościnności Eli i Przemka w domowych warunkach przygotowujemy sie do dalszej części podróży. Nie wiemy jak i kiedy to się stało, ale dziś mija nasz ostatni dzień w Chinach. Na pewno nieraz zatęsknimy, bo spędziłyśmy tu niezapomniane 10 miesięcy. Teraz przed nami Indonezja z jej egzotyką i nieprzewidywalnością (nie da się przewidzieć gdzie i czy w ogóle będzie internet).
Jutro lądujemy na Bali! Oh yeah!
PAM