Skład podróżniczy nam się zmniejszył
i trochę osłabił (Maja wracaj!), mimo to zachwycone Indonezją i
żądne dalszych przygód ruszyłyśmy odkrywać następną wyspę –
Lombok. Jest ona trochę mniejsza od Bali i zdecydowanie mniej
turystyczna, na co czasem narzekają lokalsi utrzymujący się z
pieniędzy przyjezdnych.
|
"Sarong/bracelet for you? Local price my friend!" |
Znalazłyśmy najtańszą opcję i z Bali
(Padang Bai) na Lombok (Lembar) przeprawiłyśmy się ogromnym promem
za 50 000 Rp (ok. 17 zł.). Cała podróż zajęła 5 h, a podczas jej
trwania dla "otuchy" można było obejrzeć emitowany na
pokładzie film "Titanic". ;-)
Na początek postawiłyśmy na
odkrywanie południowego wybrzeża wyspy słynącego z nieziemskich
plaż. Jako bazę wypadową wybrałyśmy Kutę (nie mylić z Kutą na
Bali!), teoretycznie najbardziej rozwiniętą miejscowość w okolicy,
jednak już trochę wymarłą ze względu na powoli kończący się
sezon. Sama Kuta nie jest szczególnie urokliwa, ale wystarczy wsiąść
na skuter, odjechać kilka kilometrów i widoki zwalają z nóg!
|
zatoka w Kucie |
Na zachód od Kuty odkryłyśmy dwie
plaże z lazurową wodą i białym piaskiem – Mawun i Selongblanak.
Na plaży w zatoce Mawun oddawałyśmy się czystemu lenistwu i nic
nie zakłócało naszego spokoju. :-)
W drodze z Mawun do Kuty wstąpiłyśmy
do małej restauracji Ashtari znajdującej się na wzgórzu, z którego
roztacza się niesamowity widok na zatokę w Kucie. Tam popijając
najlepsze czekoladowo-kokosowe koktajle, doszłyśmy do wniosku, że tak
to można żyć!
Południowy Lombok jest również znany
z dobrych warunków do surfowania, zatem nie trzeba było nas długo
namawiać do wskoczenia na deskę i spróbowania swoich sił w tym
sporcie. Nasz instruktor na miejsce walki wybrał fale w
Selongblanak. Lekko nie było, wypiłyśmy pół słonego oceanu,
fale nas sponiewierały, ale udało nam się stanąć na desce (i to
nie raz!). Po całym dniu niezbyt równej walki wróciłyśmy
poobijane, spalone słońcem i przeszczęśliwe. :-)
|
Taaaaaaaaakie fale będą!! |
Drogą na wschód od Kuty, pełną
dziur i momentami bez asfaltu, dojechałyśmy do kolejnej
oszałamiającej plaży – Tanjung Aan. Obrazki niczym z katalogów
biur podróży, hipnotyzujące kolory, bambusowe leżaki i parasole,
tylko garstka lokalnych dzieci i my – ciężko było uwierzyć, że to
wszystko się dzieje naprawdę. Dla nas plaże na południu Lomboku są najpiękniejszymi jakie dotąd widziałyśmy i zachwyciły nas
zdecydowanie bardziej niż te balijskie. Umarłyśmy ze szczęścia!
Ostatnim miejscem, które zobaczyłyśmy
na południu Lomboku była mała, rybacka miejscowość – Gerupuk.
Nie spędziłyśmy w niej zbyt dużo czasu, ale mimo to kolejny raz
miałyśmy okazję doświadczyć uprzejmości i gościnności mieszkańców.
|
zbiorowe gotowanie |
Wieczory w Kucie spędzane przy ognisku
na plaży i towarzyszące im rozmowy z ludźmi z różnych zakątków
świata, którzy dzielili się z nami swoimi historiami, tylko
utwierdzają nas w przekonaniu, że podróżować jest wspaniale!
PA! (Paula&Ania)
P.S. Przed nami spotkanie z wulkanem
Rinjani – strach się bać!