środa, 28 listopada 2012

coś dla ducha, coś dla ciała

Niestety nie mamy jeszcze sponsora tego bloga, więc musiałyśmy znaleźć inne źródło dochodów. Okazało się to na tyle absorbujące, że nie było czasu na przyjemności typu pisanie ;) 

Niniejszym obwieszczamy - CHIŃSKIE REKINY BIZNESU POKONANE! umowy podpisane, nowe cele podróży wyznaczone więc nic tylko zbierać kasę na ich realizację.

Póki brak juanów na koncie, odkrywamy nasz Szanghaj. Nie chcąc okazać się totalnymi ignorantkami jeżeli chodzi o kulturową stronę miasta, urządziłyśmy tour de świątynie. Chińska duchowość to przede wszystkim buddyzm i taoizm. Patrząc na szanghajskie miejsca kultu, ma się ona całkiem dobrze. W świątyniach (kompleksach sal z posągami bóstw) które odwiedziłyśmy, "działo się" dużo :
wierni palili kadzidła, składali pokłony w czterech kierunkach świata, wrzucali do ognia papierowe "stateczki", składali bóstwom ofiary w postaci jedzenia (głównie owoców i krakersów ;)) a mnisi odprawiali niezrozumiałe dla nas rytuały. Patrzyłyśmy na to wszystko szeroko otwartymi oczami - nieznany nam rodzaj przepychu i egzotyczne obrzędy budziły w nas mieszane uczucia z zaintrygowaniem na czele. 

Na pierwszy rzut - świątynia Longhua

'święty Grill' czyli gdzie lądują wypalone kadzidełka

rozmodleni
Budda (jeden z wielu)
buddyjska 'Maryjka'
mnich & mnich
 Rzut drugi i trzeci - świątynie Starego Miasta


dla przypomnienia -Stare Miasto (Nan hi)

dzikie obrządki sprawuje taoistyczny kapłan


w świątyni Boga Miasta

takie tam ze świątyni ;)

Jako że Szanghaj w parki bogaty i tym razem nie zabrakło jednego w naszym planie wycieczki - w końcu ile można siedzieć w kościele i wdychać kadzidła ;)


 
 "easy like Saturday morning"

 
gimnastyczki artystyczne...

 
... w Parku Longhua (pozdro dla Piotra Matlaka!)



A w następnym odcinku naszej chińskiej noweli:

2 dni wolnego od pracy + 3 głowy = milion pięćset dwa dziewięćset pomysłów na Szanghaj. I nie tylko. ;) Ogólnie był czad!

PAM

środa, 14 listopada 2012

Bund vs. Pudong - głowa mała


Jako że tydzień upłynął pod znakiem schematycznych rozmów o pracę i sztucznych uśmiechów, przy weekendzie w końcu wyskoczyłyśmy ze szpilek i na luzie rozprostowałyśmy kości.
Najpierw podpatrzyłyśmy kilka ruchów u miejscowych, a poźniej same przystąpiłyśmy do działania.
Krótka rozgrzewka, gotowe do startu, start!




Każda rzeka ma dwa brzegi, to w sam raz na dwa dni spaceru :)

Pierwszego dnia dałyśmy się ponieść tłumom i idąc wzdłuż rzeki Huangpu podziwałysmy Bund.
Nie potrzebowałyśmy przewodnika, żeby zorientować się, że to teren dawnej koncesji brytyjskiej.
Monumentalne budowle, w których dziś mieszczą się największe banki i najbardziej ekskluzywne butiki,
nawiązują swoją stylistyką do ulic Londynu. Można znaleźć wśród nich nawet chiński odpowiednik Big Bena - Big Ching




To wszystko jednak łatwo przeoczyć, gdyż wchodząc na nadrzeczny deptak wzrok przyciągają roziskrzone wieżowce na drugim brzegu. Spektakl świateł i neonów funduje nam Pudong - biznesowa dzielnica Szanghaju.




Żeby nie poprzestać na jednej perspektywie, kolejnego dnia wybrałyśmy się na drugą stronę rzeki. Dzięki temu zobaczyłyśmy część Pudongu z bliska. Mimo, że w oczach tubylców nie należymy do najniższych, przy absurdalnie wysokich wieżowcach poczułyśmy się naprawdę maleńkie:) 


 

Jednak zgodny opad szczeny nastąpił, gdy od strony Pudongu spojrzałyśmy na z bliska niepozorny Bund.
Słów zabrakło i nawet zdjęcia nie są w stanie oddać magii tego miejsca.

Cholera, dobrze trafiłyśmy!







PAM! :)

sobota, 10 listopada 2012

ćwiartka Patki

Paciu, nawet w Szanghaju świętują Twoje urodziny! Przy tej okazji chcemy Ci przesłać wirtualne życzenia urodzinowe :)

Apetytu
Bogactwa
Cierpliwości
Dalekich podróży
Energii
Fantazji
Głupich pomysłów
Humoru dobrego
... I ...
Jedzenia pysznego
Kolorowego życia
Lubieżnych nocy
Miłości
Nowej bryki
Oleju w głowie
Przyjaciół wspaniałych
Radości
Szczęścia
Tego czego tu nie napisałyśmy
Uśmiechu na co dzień
Wygranej w lotka (ale podziel się!)
Z całego serca!!!!!!!!!!!!!!!!

Tego życzymy Ci my, a Chińczycy dorzucają od siebie:

 




czwartek, 8 listopada 2012

zwierzęta, ludzie i drapacze chmur - bo my też chcemy się pogapić

Po całym tygodniu intensywnych poszukiwań pracy przyszedł w końcu czas na weekendowy relax.
Miałyśmy już troszkę dość ciągłego gapienia się na nas, więc postanowiłyśmy, że tym razem to my się pogapimy.
Idealnym miejscem do tego okazało się szanghajskie zoo. Poniżej parę fotek wyjątkowo zrelaksowanych zwierząt, które szczególnie przyciągnęły naszą uwagę:)

goryl - nie mylić z szympansem!

 
colobus na kacu po piątkowej imprezie:)

 
 Ania i jej brat szympans

 zrelaksowany kangur

 chińska odmiana niedźwiedzia

 twarz szanghajskiego ZOO - panda mała

 pingwiny przed kąpielą

... i w trakcie

Niedziela upłynęła pod znakiem wizyty w Koncesji Francuskiej i Parku Fuxing. Próbowałysmy wpasować się w tłum odpoczywających Chińczyków, łapiąc słonko na zielonych trawnikach i wiatr we włosy na szczytach 40-piętrowych wieżowców. Faaaaajnie było...

ciągle zaskoczone! 
Maja podejmuje polemikę z chińskimi dziadkami
warcaby przy trunku narodowym (herbatce)
 niedzielne stroje spacerowe

chińska kluseczka ;)
chińska zielona jesień
profesjonalne podejście do tematu
Maja w chmurach
Ania jak zawsze fotogeniczna ;)
When the skyfalls...! Bonda oglądać! :)

Prowadzimy ciągłą walkę z chińskimi internetami (anty-internetami); walka jest nierówna - stąd lekkie opóźnienia w publikowaniu postów na blogu. Co kolejny weekend przyniesie chińskim sierotom? to już w kolejnym odcinku :)

PAM

P.S.
Najlepszości urodzinowe dla Mamy Maj :)))

czwartek, 1 listopada 2012

apt. 1703

Wszystko zaczęło się od Lindy - chińskiej superagentki z licencją na wynajmowanie. Nic nie zapowiadało, że ta drobna, niepozorna i roztrzepana osoba będzie nam w stanie pomóc w tylu sprawach. Jednak po otrząśnięciu się z pierwszego szoku (jak można mieszkać w 3 na 40 m2?!) i naszych zapewnieniach, że nie zamierzamy prowadzić żadnych nielegalnych interesów, Linda stała się naszym pierwszym chińskim sojusznikiem. Meldunek na policji, dorabianie kluczy, tour po osiedlu i nawet pierwsze interview - to zdecydowanie więcej niż oferuje szablonowy agent nieruchomości. Póki co na brak szczęścia nie narzekamy:)

Mieszkanie jakie jest - każdy widzi, nie różni się wielce od standardowych europejskich mieszkań. Niczego nam w nim nie brakuje, może z wyjątkiem drzwi do trzaskania (wszystkie niestety są przesuwne;)).




Mamy wielkie okno na szanghajski świat, a tym samym nieziemskie z niego widoki.






Nasz blok otaczają parki, w których rosną nawet palmy, wszystko pięknie oświetlone - idealne miejsce zarówno na wieczorne spacery jak i poranny jogging;)



Powoli poznajemy okolicę, pobliskie knajpki z jedzeniem, targi pełne lokalnych rarytasów i frykasów. Przełykamy je ostrożnie jak i chińskie słówka;). W poszukiwaniu bliższych naszym sercom i żołądkom nazw i smaków wybrałyśmy się do osiedlowego Tesco. Ku naszemu rozczarowaniu okazało się ono bardziej chińskie niż brytyjskie, co pierwszy raz oznacza dla nas droższe niż tańsze.


Nasza walka z chińskimi rekinami biznesu weszła w fazę spotkań face to face (jakby ktoś pytał, fejsa dalej nie ma;)). Celem utrzymania zdrowia psychicznego, zrobiłyśmy sobie przerwę na Halloween...




Kto chce,  niech wpada! Najszybciej metrem linii 3 albo 4. Wysiadka przy Zhong Tan Road.

Czekamy!
PAM