Niestety nie mamy jeszcze sponsora tego bloga,
więc musiałyśmy znaleźć inne źródło dochodów. Okazało się to na tyle
absorbujące, że nie było czasu na przyjemności typu pisanie ;)
Niniejszym
obwieszczamy - CHIŃSKIE REKINY BIZNESU POKONANE! umowy podpisane, nowe
cele podróży wyznaczone więc nic tylko zbierać kasę na ich realizację.
Póki
brak juanów na koncie, odkrywamy nasz Szanghaj. Nie chcąc okazać się
totalnymi ignorantkami jeżeli chodzi o kulturową stronę miasta,
urządziłyśmy tour de świątynie. Chińska duchowość to przede wszystkim
buddyzm i taoizm. Patrząc na szanghajskie miejsca kultu, ma się ona
całkiem dobrze. W świątyniach (kompleksach sal z posągami bóstw) które
odwiedziłyśmy, "działo się" dużo :
wierni palili kadzidła, składali pokłony w czterech kierunkach świata, wrzucali do ognia papierowe "stateczki", składali bóstwom ofiary w postaci jedzenia (głównie owoców i krakersów ;)) a mnisi odprawiali niezrozumiałe dla nas rytuały. Patrzyłyśmy na to wszystko szeroko otwartymi oczami - nieznany nam rodzaj przepychu i egzotyczne obrzędy budziły w nas mieszane uczucia z zaintrygowaniem na czele.
wierni palili kadzidła, składali pokłony w czterech kierunkach świata, wrzucali do ognia papierowe "stateczki", składali bóstwom ofiary w postaci jedzenia (głównie owoców i krakersów ;)) a mnisi odprawiali niezrozumiałe dla nas rytuały. Patrzyłyśmy na to wszystko szeroko otwartymi oczami - nieznany nam rodzaj przepychu i egzotyczne obrzędy budziły w nas mieszane uczucia z zaintrygowaniem na czele.
Na pierwszy rzut - świątynia Longhua
'święty Grill' czyli gdzie lądują wypalone kadzidełka
|
Rzut drugi i trzeci - świątynie Starego Miasta