poniedziałek, 25 lutego 2013

Skok w Nowy Rok

Z nadejściem chińskiego Nowego Roku dostał nam się w pracy gratisowy tydzień wolnego. Wystraszone wszechobecnym hukiem petard, spakowałyśmy plecaki i wyruszyłyśmy w góry - Żółte Góry. Razem z nami zabrała się Mary, koleżanka z pracy Pauli. Bazą wypadową było małe jak na chińskie możliwości miasto Huangshan (ok.150 tys. huangshanczyków). Nasz hostel (pomijając incydent deszczu w pokoju) okazał się bardzo przyjaznym miejscem, do tego miał całkiem korzystną lokalizację zaraz przy głównej - i w zasadzie jedynej - atrakcji miasta Starej Ulicy Tunxi. Miałyśmy jednak przeczucie, że coś nas w tym mieście jeszcze zachwyci! I rzeczywiście - spacerując w tę i we w tę przypadkiem natrafiłyśmy na przeuroczą kawiarnię. Jeszcze ciepłe domowe ciasta, pyszna kawa, wygodne kanapy i do tego POLSKIE plakaty na ścianach na tyle nas urzekły, że nie skończyło się na jednej wizycie. I nawet zostawiłyśmy tam na ścianie nasze polaroidowe zdjęcie. Gdyby ktoś był w okolicy, niech wejdzie i sprawdzi, czy dalej wisimy ;)

Urozmaicenie zimnych wieczorów - gry i zabawy towarzyskie ;)

No to teraz o górach. Żółte Góry uważane są za jedne z najpiękniejszych na świecie. Nam niestety nie było dane do końca tego zobaczyć - bardzo gęsta mgła skutecznie to uniemożliwiała, a oprócz tego tworzyła klimat niczym z Mordoru.Chińczycy jak zwykle nas zaskoczyli i zamiast szlaków, do których przyzwyczaiły nas polskie góry, zastały nas milion schodków, barierek, sprzątaczy na szlaku, a nawet zorganizowana firma transportowa nosząca turystów ze słabszą kondycją ;)

Widoki z kolejki
Góry Żółte z nazwy
Opcja dla leniwych
Polewka z Chińczyków ;)
Ania 40 lat później
Noworoczne dekoracje nawet na szlaku

Niektórzy mieli słabą kondycję, inni mieli buty na obcasie, krótkie spódnice, tablety i parówki na patyku w rękach. Dla nich 4 egzotyczne stwory (czyli MY!) stanowiły ewidentnie większą atrakcję niż jakieś tam góry.




Byłyśmy dumne z naszej Filipińskiej koleżanki, która mimo, że nie przywykła do takich temperatur i takich eskapad, dzielnie i z uśmiechem na twarzy maszerowała bez narzekania.



Z nadzieją na zobaczenie wschodu słońca, zdecydowałyśmy się spędzić 1 DROGĄ noc na szczycie góry. Niestety z braku zachodu nie fatygowałyśmy się na wstanie na wschód ;) Mimo tego, że widoczność była słaba, całkiem nieźle było pochodzić po górach, powdychać świeże powietrze i przypomnieć sobie klimat wędrówki z plecakiem. Rzadkie prześwity przez mgłę dały nam pojęcie o pięknie tego miejsca i zostrzyły apetyt na więcej.

Znajdź głowy węża, żółwia i cieknący nos!
MGŁA (Mordor!)
PÓŁMGŁA (i krzywa sosna)
PRZEŚWIT!
Kłódka na szczycie góry jako uniwersalny dowód miłości ;)

Trochę wiejskiego klimatu zaczerpnęłyśmy w dwóch pobliskich wioskach - Hongcun i Xidi. Ze względu na swoją zabytkową architekturę, zostały one wpisane na listę UNESCO. Architektura architekturą (nie żebyśmy lekceważyły!), jednak prawdziwy klimat tych miejsc tworzą mieszkańcy, którzy pomimo tłumu turystów, muszą tam normalnie żyć i funkcjonować. Zaskoczeniem dla nas było wszechobecne mięso w przeróżnych formach i postaciach (i wcale nie mamy na myśli chińskich "przystojniaków"! ;) )

Hongcun
 

 Życie codzienne


 
 



Mięso, mięso, wszędzie mięso!!!!









Paula i nie-mięso ;)
egzamin z chińskiego w zabytkowej wiejskiej szkole

Planowanie, wertowanie map i forów podróżniczych, a potem odnajdowanie się na miejscu, gdzie nikt nie mówi po angielsku i radzenie sobie z chińską (des)organizacją, uświadomiły nam jak wielkim wyzwaniem jest podróżowanie po tym kraju. Ale takie wyzwania to my lubimy - CHALLENGE ACCEPTED!! :) :)

PAM

P.S. Poter - czekamy na Was!! :)

środa, 6 lutego 2013

We'll be there for you!


znalezione na drzwiach wejściowych

Wiadomo jak jest, przyjaciół czasem ma się dość, ale inaczej sprawa ma się z kultowymi, serialowymi "Przyjaciółmi".Właśnie dlatego strzałem w dyszkę była wizyta w podróbce Central Perku (Chińczycy zdolni są podrobić nawet knajpę;)). Nie jest to miejsce do którego łatwo trafić (knajpa na przysłowiowym 'zadupiu'), dzięki czemu mało tam przypadkowych gości. Jednak jak ktoś już tam trafi, to po pierwsze będzie urzeczony precyzją z jaką odwzorowano znane wnętrze. Po drugie zachwyci go pyszna kawa i jeszcze lepsze brownie. A po trzecie straci rachubę czasu, rozsiadając sie wygodnie na kanapie przy kolejnych odcinkach serialu. I tak też było z nami. 


I'll be there for you!


 sesja z Hugsy'm

normalnie identico
  
najlepsze brownie ever!
"cytate" kubki





Bardzo się nam spodobała ta miejscówka, więc na pewno jeszcze tam wpadniemy!
Mamy nadzieję, że z niejednym z naszych przyjaciół. Kto pierwszy chętny - kawa na nasz koszt. :)


PAM


P.S.
Centralperkowe ścienne przesłanie, pod którym się też podpisujemy :) 
2013 - Let's rock it!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!