poniedziałek, 17 czerwca 2013

(naprawdę) Wielki Mur !!

Mieszkać w Chinach i nie zdobyć Wielkiego Muru? Nie ma takiej opcji! Dlatego wybierając się na urlop do stolicy, z niecierpliwością czekaliśmy na Ten Dzień. Żeby uniknąć tłumów, parówek na patyku, parasolek, budek z pamiątkami i wszystko wciskających tragarzy, wybraliśmy mniej uczęszczany odcinek w Jinshanling (była to jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu, zaraz po decyzji o wyjeździe do Chin :) ). Dojazd jest dość skomplikowany, ale dla chętnych szczegóły na końcu posta*.

Żeby jak najwięcej skorzystać z tej niecodziennej wspinaczki, spędziliśmy noc w maleńkiej wiosce u stóp Muru. Dach na głową i kolację zapewnili nam lokalni "przedsiębiorcy".

Samostrzał pod Wielkim Murem
Kolacja na tarasie z widokiem na Mur

O 6.00 rano byliśmy już na nogach po to, by o 6.40 zastać panią bileterkę myjącą zęby i ruszyć w górę! :) Na lewo mur, na prawo mur, a na nim ludzi BRAK! Nieziemskie widoki i poczucie posiadania muru "na wyłączność" - piękno tej chwili trudno ubrać w słowa. Było w tym coś magicznego. Mamy nadzieję, że zdjęcia choć w jakimś ułamku oddadzą to, co zobaczyliśmy.

Kilka słów o samym Murze: budowę rozpoczęto tysiące lat temu z obawy przed najazdami Mongołów; Mur ciągnie się na ok.6500 km, głównie po wierzchołkach gór. Abstrakcyjność tego przedsięwzięcia jest nie do ogarnięcia, był to pomysł szaleńca!

3,2,1 GOOOOOOOOO na Mur!








Wybrana przez nas część Muru jest nie do końca odrestaurowana, więc 5 godzin spędziliśmy pokonując kolejne "z górki i pod górkę". Co chwilę musieliśmy się zatrzymywać, jednak nie ze zmęczenia, ale po to, żeby napawać się tymi niecodziennymi widokami i przy okazji zapamiętać jak najwięcej.

Bywało ciężko
Schody do Mordoru
Coconatowy kapelusz za 10 RMB specjalnie na Mur
Tylko my i Mur
Wieża wartownicza od środka
Wielka rozkmina
Po 5 godzinach maszerowania trochę zgłodnieliśmy. Na szczęście mieliśmy ze sobą ruską konserwę (made in China), szprotki w puszce i gumowaty chleb. Dzięki scenerii, przypuszczalnie była to najlepsza konserwa na świecie.

Lunch time!

Z racji tego, że nie lubimy siedzieć zbyt długo w jednym miejscu, po powrocie do Pekinu i kilku dniach w mieście, odbiliśmy na Shidu. Jest to miasteczko oddalone od Pekinu o ok.100 km (3h jazdy autobusem linii 836 z przystanku Tian Qiao). Chińczycy jeżdżą tam głównie na rafting, który jednak nie wydał nam się zbyt ekscytujący (płynięcie pontonem po sztucznym korycie niespecjalnie rwącej rzeki - oceńcie sami). Skupiliśmy się więc głównie na pieszych wędrówkach po górach otaczających miasto.


Przez przypadek trafiliśmy na świątynię usytuowaną na zboczu góry, co zafundowało nam spektakularne widoki. Ku naszej uciesze, ponownie udało nam się trafić w zupełnie wyludnione miejsce.



Małe Buddy w swoich jaskinkach
Suma wszystkich radości



Shidu nie jest jeszcze popularne wśród zachodnich turystów, dzięki temu udało nam się znaleźć nocleg za jedyne 20 RMB od osoby - warunki sanitarne odpowiadały cenie, ale ważne że było! ;)

Za dnia biedna i szara wioska ożywa i wiele zyskuje nocą. Miliard papierowych lampionów, fajerwerki, potańcówki na zewnątrz, grille, rodzinne kolacje, szał jak na sobotę w porządnej wiosce przystało!

Jako że góry są bardzo strome i szlaków brak, jedynym sposobem, żeby dostać się na szczyt jest kolejka linowa, która okazało się ekstremalnie droga. Dlatego też, ponownie nie mając konkretnych planów, ruszyliśmy przed siebie...

Buddystyczny klasztor w skałach

niezbyt stablina droga do klasztoru


Warto było pół świata przejechać żeby te wszystkie miejsca zobaczyć! A Wielki Mur to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie do tej pory widzieliśmy.

PAM

P.S.
Wymówienia w pracy złożyłyśmy, w Szanghaju zostajemy do końca lipca. Ale to zdecydowanie nie koniec naszej przygody z Azją!!!!!! :)


* Wskazówki dojazdu do Jinshanling:
Metrem linii 2 dojeżdżamy do stacji Dongzhimen. W okolicy tej stacji znajduje się dworzec autobusowy, skąd odjeżdża autobus 980 do Miyun. Jedziemy nim do końca, za 15 RMB - płatne u kierowcy. Stamtąd już nie ma problemu ze znalezieniem prywatnego transportu do Jinshanling. Minibusy zbierają chętnych i rozwożą turystów do okolicznych miejsowości. Jak wszędzie w Chinach, trzeba się ostro targować! Nam się udało zejść do ceny 100 RMB za 4 osoby.

3 komentarze:

  1. CZAD no CZAD!! :) a Wielki MUR zapiera dech w piersiach! :) pozdr z wro! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. totalnie zakochalam sie w tym klasztorze w skalkach <3 a panorama z wielkim murem!? zwala z nog!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ejjjj! my tez tam dojechalysmy, do tego miasta na M. i z nas chcieli miliardi juanow sciagnac! wcale tak latwo tam sie nie da dostac!

    OdpowiedzUsuń