środa, 2 października 2013

Kulturalnie w Ubud

Jedno ważne miejsce na mapie Bali ciągle pozostawało nieodkryte, zatem w drodze na Jawę zatrzymałyśmy się na parę dni w Ubud. Ubud uznawany jest za jedno z najpiękniejszych i najciekawszych miast na Bali, a to za sprawą bardzo bogatego dorobku artystycznego i kulturowego. Konsekwencją tego jest jednak masowy napływ turystów i mocne skomercjalizowanie - Ubud pęka w szwach od szkół jogi, małych i większych kawiarni, restauracji oraz wszystkiego co zachodnia dusza zapragnie. Lokalni artyści, których w mieście nie brakuje, otwierają bardzo liczne galerie i warsztaty ze swoimi dziełami - obrazami, rzeźbami w kamieniu, drewnie, kokosie; zdjęciami, czy też tradycyjnymi instrumentami, co sprawia, że Ubud jest tak różnorodny i kolorowy. 


Mała galeria wśród pól ryżowych
Trochę sztuki nowoczesnej
grzechotki z kokosa in progress :)

Często produkcja niestety przybiera charakter masowy, jednak w dalszym ciągu można znaleźć unikalne prace, które dodatkowo dodają uroku lokalnej architekturze. Najlepszym sposobem na odkrycie prawdziwego klimatu miasta jest zagubienie się w gąszczu uliczek z tradycyjnymi balijskimi domostwami, niejednokrotnie połączonymi ze świątyniami. Jako że Balijczycy - w większości wyznawcy balijskiego hinduizmu - są bardzo gorliwi w swojej wierze, kilka razy dziennie składają przed domami ofiary w koszyczkach z liści palmowych i palą kadzidła. Warto też oddalić się kawałek od miasta i wstąpić do małych okolicznych wiosek schowanych wśród pól ryżowych, gdzie zycie toczy się o wiele wolniej niż w Ubud. 





Brama wejściowa do balijskiej posiadłości
widok na podwórze
codzienny rytuał

Podobno obowiązkowym punktem pobytu w Ubud jest wieczór z tańcami balijskimi, dlatego i my szarpnęłyśmy się na bilet za 80 000 Rp (ok. 26 zł) na spektakl Legong Dance. Całe przedstawienie z tradycyjną muzyką na żywo było pełne kolorów, ekspresji i emocji, jednak nie do końca załapałyśmy wątek ;) Ale mimo to bardzo się nam podobało i 1,5h siedziałyśmy lekko oszołomione całym pokazem.

orkiestra gra









W centrum miasta znajduje się miejsce zwane sanktuarium małp, w którym można na chwilę odpocząć od gwaru i skwaru. Nie należy przy tym jednak tracić czujności, bo jak nazwa wskazuje, na każdym rogu czai się małpa! Monkey Forest obejmuje ogromną zalesioną powierzchnię, na której swobodnie pomieszkują sobie małpy. Za 20 000 Rp, czyli ok. 7 zł ( lub jak się ładnie uśmiechnąć to za połowę ceny) można spacerować do woli w gąszczu dżungli i obserwować niezwykle urocze, ale też nieobliczalne makaki.


Bananowa uczta!


Indonezję staramy się również poznać od strony kuchni, dlatego też nie odmawiamy sobie lokalnych przysmaków. Dziś polecamy:

Sate Ayam, czyli szaszłyki z kurczaka w taniej wersji przewoźnej
Ayam Bakar (grillowany kurczak) z urap-urap,
najlepiej smakuje po lokalnemu - jedzone palcami!
Pisang goreng z lodami, czyli smażony banan

A na deser mały bonus (jeszcze sprzed wizyty na Lomboku)! Na jednym z blogów podróżniczych wynalazłyśmy informację o małej fabryce czekolady w Jasri, nieopodal Padangbai. Jest to magiczne miejsce założone przez Australijczyka, ukryte w lesie palmowym, nad samym brzegiem morza. Z pozoru mała chatka, a w jej wnętrzu powstają cuda i smakołyki! Zostałyśmy miło przywitane, oprowadzone po fabryce i poznałyśmy proces powstawania czekolady jedynie z naturalnych produktów: od kakaowca do kremu czekoladowego. Wszystkiego oczywiście spróbowałyśmy i zakupiłyśmy zapas na drogę powrotną, a na koniec nie odmówiłyśmy sobie przyjemności wskoczenia na "Huśtawkę Oświecenia". Oświeciło nas tam, dlatego jeszcze nie wracamy! :)



Czekolada krok po kroku
 

Tymczasem pozdrawiamy z Jawy! I pamiętajcie:


 Paula & Ania

3 komentarze:

  1. o kurakao, ja też chcę na taką huśtawkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajna huśtawaaaaaaaaaaa! <3 odkąd czytam Waszego bloga to jest jedna bardzo poważna kwestia, nad którą się zastanawiam jak czytam opisy i zdjęcia z jedzeniem. czy wegetarianie też mogą znaleźć tam wszędzie jakieś sycące przysmaki? moja ewentualna podróż w dalekie strony musiałaby być chyba okupiona logistycznymi przygotowaniami menu ;) ahhhh :) smaczego :D / FiFka

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie jest lekko jeśli chodzi o wegetariańskie przysmaki. Jednak w okolicach Ubud udało nam się trafić na całkiem sporo knajpek wegetariańskich - nie było to jednak tradycyjne indonezyjskie jedzenie.

    OdpowiedzUsuń