Angkor - uznawany za 8 cud świata, to obowiązkowy przystanek w Kambodży. Jest to kompleks setek świątyń z przełomu XII i XIII wieku, rozmieszczonych na ogromnym terenie (do najdalszych musiałyśmy jechać ponad 50 km!). Za dawnych czasów Angkor zamieszkiwany przez milion ludzi był najważniejszą metropolią tętniącą życiem - dziś można spotkać tam głównie turystów, a życie toczy się w pobliskim Siem Raep.
Świątynie Angkoru zwiedzałyśmy przez 3 dni - nie była to tania przyjemność, bo bilet na taki okres czasu kosztuje 40$. Przez 2 dni przepedałowałyśmy na rowerach w sumie kilkadziesiąt kilometrów, jeżdżąc różnymi drogami między świątyniami - czasem głęboko ukrytymi w lesie. Trzeba było się bardzo postarać, żeby choć na chwilę uwolnić się od tłumnie nadciągających wycieczek i w spokoju napawać się pięknem i bogactwem świątyń oraz zwrócić uwagę na niewidoczne na pierwszy rzut oka detale.
Dzieciaki na każdym kroku oferują przeróżne pamiątki "Dwa for jeden dollar!" |
wschód słońca nad Angkor Wat |
Trzeciego dnia wynajęłyśmy tuk-tuka i miły pan kierowca zawiózł nas do bardziej odległych świątyń, z których jedna (Banteay Srei) zrobiła na nas szczególne wrażenie swoją delikatnością i misternymi rzeźbieniami.
W wielu świątyniach natura walczy z dziełem rąk ludzkich tworząc niesamowite kompozycje, szczególnie dużo ich w świątyni Ta Prohm, która była też miejscem akcji filmu Tomb Rider.
Jadąc do Angkoru spodziewałyśmy się, że zobaczymy obrazki podobne do tych, które widziałyśmy w Bagan. Nic bardziej mylnego - jedyne co te oba miejsca mają ze sobą wspólnego, to ogromna ilość świątyń, które jednak całkowicie różnią się od siebie i każde z tych miejsc ma swój unikatowy charakter. Wydawało nam się, że 3 dni zwiedzania świątyń to nie dla nas, to za dużo - jednak nie sposób nie docenić potęgi tego miejsca i nie dać się wciągnąć w jego magiczny klimat!
Tymczasem pozdrawiamy Was już z zimnej Polski (brrr), ale do oficjalnego zakończenia pozostał jeszcze jeden post! :)
P&A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz